Każdy z nas, zmagał się z różnymi problemami w pierwszych miejscach pracy. Każde z tych doświadczeń, dobrych czy złych, ukształtowało nas takimi jakimi jesteśmy w pracy i poza nią. Do tego posta zainspirował mnie popularny hashtag MyFirst7jobs. Chce podzielić się z wami doświadczeniami z moich pierwszych siedmiu miejsc pracy. Każde z tych doświadczeń nauczyło mnie czegoś czym myślę warto się podzielić. Mam nadzieję,  że zaciekawią was moje perypetie. No to zaczynamy!

1. Staż w agencji reklamowej

moje pierwsze 7 miejsc pracy1.png

Moją pierwszą pracą zaraz po zakończeniu liceum, był staż z urzędu pracy. Zarabiałam wtedy jakąś śmieszną kwotę 670,07 zł (chyba) plus zwrot kosztów przejazdu. Nie wiem jakim cudem udało mi się z tych pieniędzy oszczędzić na pierwszego laptopa i czesne na studia. Staż odbywał się w maleńkiej agencji reklamowej, w pobliskim miasteczku. Agencja ta specjalizowała się głównie w poligrafii oraz realizowaniu gotowych projektów. Z tego co zdążyłam zauważyć, to skupiali się głównie na inwestowaniu w nowy sprzęt: ploter tnący, laser do graweru, drukarkę solwentową, itp.

Firma oprócz mnie składała się z ojca i syna, gdzie grafikiem był ojciec. Jako, że sama chciałam nim zostać, bardzo mi imponował swoimi umiejętnościami. Dopiero po latach zauważyłam, że w ogóle się nie rozwija. Zamiast iść za trendami, stał w miejscu. Używał stały zestaw fontów – co na pewno oszczędzało mu sporo czasu, dzięki czemu do dziś potrafię wytypować jego realizację. Jednak mimo wszystko to tam zrobiłam swoje pierwsze kroki w digital paintingu (udostępnili mi tablet formatu A6), w obsłudze Photoshopa i Corel Draw. Nauczyłam się tam, że projekt zawsze trzeba robić z myślą o tym, gdzie będzie umieszczony, na jakiej powierzchni, na jakim medium.

Inną sprawą było ciekawe podejście właścicieli do stażystów, zawsze bowiem zarzekali się, że będą brali tylko stażystki. Parę lat po moim stażu, okazało się jednak, że wzięli sobie na staż, a potem zatrudnili faceta (pewnie z powodu zazdrości małżonki szefa-syna). Nie dało się ukryć ich seksistowskich zapędów, zwłaszcza w stosunku do małżonki szefa i matki drugiego, którą bardzo szanuję do dziś za jej pracowitość i cierpliwość do tych dwóch. Uważali bowiem, że skoro siedziała w domu – nie robi nic (sprzątanie, gotowanie, prasowanie, układanie na półkach ciuchów, pranie, koszenie działki i pielęgnacja roślin tam zasadzonych – się nie liczy).

2. Telemarketer

moje pierwsze 7 miejsc pracy2.png

To była moja najgorsza praca w całym moim życiu. Naprawdę. Była to moja pierwsza umowa zlecenie, która miała nie głupie warunki, może nie płacowe, ale była elastyczna. Ludzie, z którymi współpracowałam byli niesamowici. Sama praca, czyli dzwonienie do ludzi, którzy przez przypadek gdzieś wpisali swój numer do jakiejś bazy – była straszna. Rozmówcy byli agresywni, nerwowi, wyzywali i rzucali słuchawkami. Śniło mi się po nocach, że wykłócam się z klientami. W ciągu pierwszego dnia udało mi się pobić chyba rekord i zadzwoniłam do 10 martwych osób (bazy danych były bardzo stare). Ich rodziny wręcz plakaty mi niekiedy w słuchawkę. Mój trener mówił jednak, że sama przez myślenie o tym, przyciągam takie rozmowy… Aż tak, to ja nie wierzę w moc przyciągania.

W każdym razie dzięki temu krótkiemu doświadczeniu nauczyłam się lepiej wysławiać, nie bać się podejść i zagadać do drugiej osoby. Do dziś nadal mam problem ze zrobieniem tego na luzie, ale przed tą pracą bałam się własnego cienia. Ostatecznie nie zagrzałam tam długo miejsca, po 2 miesiącach znalazłam pracę na etacie.

3. Dekorator w markecie budowlanym

moje pierwsze 7 miejsc pracy3.png

Przyszłam tam na stanowisko kasjera, ale z powodu tego, że moja poprzedniczka miesiąc wcześniej przeniosła się do innego sklepu, a w moim cv była znajomość Corela, wylądowałam na umowie o pracę na stanowisku dekoratora. Myślałam, że Bóg wreszcie odpowiedział na moje modlitwy dopóki nie zobaczyłam, że poprzedniczka zostawiła dla mnie na biurku buteleczkę nerwosolu w spadku. Powinnam była się wtedy domyśleć,  że będzie ciężko.

Praca sama w sobie była super. Wykonywałam na zlecenie kierowników i doradców handlowych plakaty cenowe. Drukowałam mniejsze, a większe pisałam. Wyrobiłam sobie dość ładną kaligrafię (jak na mnie). Miałam bardzo dobre stosunki z doradcami, z połową kierowników działów handlowych również. Gorzej było w relacjach z własnym kierownikiem i dyrektorem sklepu. Tyle stresu i tyle łez, które tam straciłam nie były tego warte. Dyrektor potrafił chodzić po sklepie i krzyczeć na doradców, że ich wyrzuci, a jak wyniki sklepu były dobre – opowiadał jak to nasz sklep to firma rodzinna i inne farmazony. Kierownik zaś zjadał dusze klientów, doradców i każdego kto mu podpadł, na śniadanie. Serio, nie wyolbrzymiam. To była szkoła życia, która skończyła się przedwcześnie po 9,5 miesiącach.

A skończyło się to wszystko w bardzo niecywilizowany sposób. Miałam mieć bowiem umowę do końca lipca, obawiałam się jednak, że nie zostanie ona przedłużona, ponieważ słyszałam pogłoski, że dziewczyna na tym samym stanowisku, ale na urlopie wychowawczym, wraca. Jednak nigdy w życiu nie spodziewałam się czegoś takiego! Kierownik z dyrektorem przyjechali specjalnie po to w swój wolny dzień, aby mnie zwolnić… 2 tygodnie przed końcem umowy. Dyrektor nawet się ze mną nie zobaczył w tamtym dniu, a tydzień wcześniej chwalił mnie za kreatywność i nieszablonowe pomysły. Zostałam wezwana przez personalną i kierownika do biura kierownika, już wtedy poczułam powagę sytuacji. Liczyłam jednak, że chcą mnie powiadomić, o tym, że nie zostanie mi przedłużona umowa. Dostałam wypowiedzenie bez opisanego powodu podsunięte pod nos. Byłam w pełnym szoku. Oczywiście padło pytanie od kierownika (Darka) czy wiem dlaczego. Wytłumaczyłam, że domyślam się, że wraca dziewczyna z macierzyńskiego i że już nie będzie dla mnie miejsca, bo to stanowisko jednoosobowe. Dariusz powiedział mi, że nie z tego powodu i po dziś dzień nie wiem co to był za powód. Razem z Magdą (personalną), trzymali mnie tam ponad pół godziny czekając aż się popłaczę. Czułam się jeszcze bardziej upokorzona widząc patrzących przez okno między pokojami przerażonych sytuacją księgowe i informatyka. No cóż, miałam od razu odebrać urlop, więc poszłam się ogarnąć, zabrać swoje rzeczy i do domu. Pożegnałam się z tymi, których akurat spotkałam po drodze, którzy byli równie zaskoczeni co ja. Nie byłam w stanie psychicznym pożegnać się ze wszystkimi na sklepie.

Co mnie nauczyła ta praca? Na pewno tego, żeby unikać takiego kierownictwa i być wyczulonym na ich zachowanie. Taka ilość stresu nie jest warta żadnych pieniędzy. Po przygodach z tym zwolnieniem zaczęłam interesować się bardziej swoimi prawami i kodeksem pracy. Każdy początkujący pracownik powinien choć ogólnie znać swoje prawa, pamiętajcie żeby nie podejmować swoich decyzji pod wpływem impulsu, tylko sprawdzić przepisy w danej materii. Gdybym cofnęła się w czasie, prawdopodobnie nie podpisałabym tego wypowiedzenia i musieli by się ze mną jeszcze bujać 2 tygodnie.

4. Grafik w firmie produkującej gadżety z PCV

moje pierwsze 7 miejsc pracy4.png

Wiedząc, że nie przedłużą mi umowy w markecie budowlanym, podjęłam miesiąc próbny na 1/4 etatu w firmie produkującej breloki z PCV, której nazwy nie pamiętam. Praca polegała na tym, że w jakimś bezpłatnym i co chwilę zawieszającym się programie do 3d przygotowywałam projekt breloka. Generalnie łatwo, nudno i pełno wywalonych projektów w kosmos – i tak, co chwilę zapisywałam plik.

Byłam z nimi umówiona na pracę w czwartki (i dlatego do swojej normalnej pracy przychodziłam w soboty, odbierając wolne czwartki) na 10h. Ludzie tam na początku wydawali się w porządku, a potem zaczęłam zauważać różne drobne rzeczy. Pracownicy byli podzieleni na grupy, które ciągle ze sobą walczyły. Niby wszystko kulturalnie, ale nie do końca. I oczywiście maksymalne kombinatorstwo, którego nienawidzę. Ja byłam tam przez ten miesiąc na czarno. Inni pracownicy na pół etatu, pracując cały. Połowa wypłaty odbierana była w kopertach. Nie płacenie za nadgodziny bez możliwości ich odbioru. Ludzie pracowali tam lata.

Co mnie nauczyła ta praca? Sama nie wiem. Uważania na kombinatorów?

5. Pomoc biurowa w dziale rozliczeń

moje pierwsze 7 miejsc pracy5.png

Po rozwiązaniu umowy z marketem budowlanym, bardzo długo szukałam innej pracy. Jakoś tak się złożyło, że dzięki długiemu sznurowi konotacji zostałam polecona do pracy w centrali sieci sklepów spożywczych. Właściwie każdy w tym dziale był przez kogoś polecony, prawdziwa rodzinna korporacja. Dostałam umowę zlecenie, a grafik można było sobie w miarę dowolnie układać. Moja praca polegała na tym, że brałam faktury od kontrahentów i przepisywałam je do systemu. Do tego sprawdzanie tych faktur, układanie, wszelkie procesy przed de facto prawdziwym księgowaniem.

Praca sama w sobie była łatwa. Każdy wiedział co ma robić. Szalone kierowniczki lubiły nam dać popalić, żeby nakarmić swoje ego. Fajna atmosfera, bo większość pracowników działu to studenci. Sprzęt na którym pracowaliśmy był za to archaiczny.  Dzięki starożytnym monitorom, nabawiłam się pogorszenia wzroku o 0.75 dioptrii w ciągu 1,5 roku pracy.

Co mnie nauczyła ta praca? Na pewno tego, że może być przez większość czasu jednak w miarę przyjazna atmosfera w pracy. Tego że wszyscy się mylą i trzeba to zaakceptować. 

6. Grafik w agencji reklamowej

moje pierwsze 7 miejsc pracy6.png

Wreszcie! Po dwóch latach w rozliczeniach, milionach wysłanych cv, co najmniej 2 rozmowach kwalifikacyjnych w miesiącu, udało się! Umowa o dzieło w agencji reklamowej. Całe 2 miesiące… Dostałam prace, na takiej zasadzie że się poduczę, dlatego prawdopodobnie dostawałam do zrobienia najgorsze rzeczy. Mało kreatywnych projektów. Umierałam w środku…

Pomimo tego, że byłam tam tylko 2 miesiące, nauczyłam się bardzo wielu praktycznych rzeczy. Zobaczyłam, jak wygląda praca w agencji, choć niektóre elementy tej pracy mi się nie podobały. Zostałam zwolniona, a właściwie nie została mi przedłużona umowa z powodu tego, że się jeszcze uczę i nagle okazało się, że nie ma dla mnie miejsca. No cóż…

7. Grafik 2D w projekcie gry

moje pierwsze 7 miejsc pracy7.png

Niedługo po tym nieszczęśliwym rozstaniu z agencją reklamową, udało mi się dostać bardzo fajne zlecenie od firmy produkującej gry dla dzieci z ADHD. Cała współpraca odbyła się całkowicie on-line. Nawet umowę drukowałam, podpisywałam, skanowałam i odesłałam mailem. To było ciekawe doświadczenie, sprawdziłam się w tym, że potrafię pracować zdalnie. Może wtedy jeszcze nie potrafiłam do końca zorganizować swój czas, ale wiedziałam że taki typ pracy mi odpowiada. Poza tym stworzyłam całkiem fajne postaci do gry!

Od tamtego momentu zaczęłam już cały czas pracować w zawodzie grafika. Na początku kariery nigdy nie jest łatwo. Chyba, że ma się akurat jakieś powiązania rodzinne lub inne w branży, która nas interesuje. To co wam pomoże to na pewno wytrwałość. Jeśli macie pewność siebie to dobrze, ale nie przesadzanie z nią. Próbujcie różnych rzeczy, sprawdzajcie siebie samych i swoje możliwości. Jeśli życie daje wam możliwość pracy w branży lub w wymarzonym zawodzie – bierzcie ją!  Nie ważne, że jeszcze mało umiesz, czy nie wierzysz w swoje możliwości. Zawsze możecie się rozstać, jak współpraca się nie powiedzie. Miałam taką szansę na pracę, z której zrezygnowałam właśnie z powodu tego, że stwierdziłam, że się nie nadaje. Żałowałam tej decyzji długi czas. Teraz wiem, że jeśli ktoś ci proponuje pracę, to widzi twój potencjał. 

Inną dobrą radą jest znajomość swoich praw. Poczytaj kilka artykułów o umowach, które zawierasz. Nie musisz podpisywać umowy od razu, możesz poprosić o wgląd do niej i przeanalizowanie dokumentu. Po prostu ją czytaj. Patrz zwłaszcza na to co jest napisane małym drukiem. Patrz na grafiki godzin pracy, które podpisujesz, czy nie podpisujesz zgody na coś czego nie chcesz (np. prośbę na wymianę zapłaty za nadgodziny na wybranie ich w postaci dnia wolnego). Licz kwoty w netto – na rękę, a nie brutto. Przede wszystkim czytaj co podpisujesz. Jeśli coś jest niejasne, zapytaj. Jeśli ktoś kręci przy tej kwestii, słusznie powinno wywołać to twoją podejrzliwość. Masz dostęp do internetu – sprawdź na bieżąco o co naprawdę chodzi.

Dzięki, że wytrwałeś taki długi artykuł. Proszę, podziel się swoimi pierwszymi doświadczeniami w pracy w komentarzu. Napisz również, czy chcesz więcej tego typu postów. Jeśli zainteresował Cię ten artykuł, zobacz również inne posty z biznesowych sobót: Grafiku, czy wiesz jak wycenić swoje usługi? lub 8 rzeczy, które powinieneś zrobić jeszcze przed założeniem własnego biznesu. Zobacz również, jak robię własną grę!